MVP czy nie MVP? Oto jest pytanie.

W obsza­rze roz­woju pro­duk­tów on-line skrót MVP jest praw­do­po­dob­nie jed­nym z moc­niej zako­rze­nio­nych akro­ni­mów. Jego roz­wi­nię­cie o „Mini­mal Via­ble Pro­duct” – mini­malny opła­calny pro­dukt. W pew­nej popu­lar­nej wyszu­ki­warce inter­ne­to­wej znaj­duje się podobno tro­chę ponad 125 000 000 (tak – STO DWADZIEŚCIA PIĘĆ MILIONÓW!) wyni­ków które jak mnie­mam trak­tują o tym czym jest MVP, jakie może być jego zasto­so­wa­nie i roz­wi­jają się wokół tej kon­cep­cji. Dla­tego też nie będę w tym arty­kule doty­kał kwe­stii czym jest MVP. Zamiast tego chciał­bym podzie­lić się z Tobą Drogi Czy­tel­niku pew­nym sprze­ci­wem, czy też prze­my­śle­niem które wykieł­ko­wało w mojej gło­wie na prze­strzeni ostat­nich lat kiedy mia­łem nie­jed­no­krot­nie do czy­nie­nia z tym kon­cep­tem.

Jak tylko daleko jestem w sta­nie się­gnąć pamię­cią wstecz, poję­cie MVP zawsze koja­rzyło mi się z pew­nym mitycz­nym „pierw­szym eta­pem” reali­za­cji pro­jektu czy dzia­łań pro­duk­to­wych. Z mini­malną ilo­ścią pracy konieczną do wypro­du­ko­wa­nia cze­goś, co pod­po­wie czy w ogóle dany pomysł ma rację bytu i odpo­wiada na zadaną potrzebę. W tam­tym cza­sie nie widzia­łem nic złego w takim podej­ściu. Ba, na­dal poru­sza­nie się moż­li­wie małymi i szyb­kimi „kro­kami” jest czymś co sta­ram się reali­zo­wać i pro­pa­go­wać w swo­jej codzien­nej pracy. Dla­czego więc w pew­nym momen­cie zwąt­pi­łem w termin MVP? Powo­dów jest kilka.

Po pierw­sze dla­tego, że chyba naj­częst­szy przy­pa­dek kiedy ter­min MVP poja­wiał się w moim oto­cze­niu i w roz­mo­wach to sytu­acja kiedy zaczy­nała się dys­ku­sja co jesz­cze speł­nia kry­te­ria MVP, a co już wykracza poza jego granice. Z per­spek­tywy czasu docho­dzę do wnio­sku że w pew­nym sen­sie MVP stało się sym­bo­lem samym w sobie i zatra­cił się jego pier­wotny sens. Rozmowy nie doty­kały naj­waż­niej­szego pyta­nia, czyli „co jest potrzebne żeby­śmy mogli poznać odpo­wiedź na nasze pyta­nia?” tylko prze­szły w stronę pre­cy­zo­wa­nia defi­ni­cji. Przez to gubiliśmy w ogóle z oczu istotę naszych poszukiwań. Z kolei sytuacja kiedy zaczynają się spory o definicje prawie nigdy nie prowadzi do rozwiązania problemu, tylko do nerwów. W związku z tym zro­dziła się w mojej gło­wie myśl żeby w ogóle porzu­cić to poję­cie a sku­pić się na pier­wot­nym zna­cze­niu. Takie odej­ście od „litery” prawa a sku­pie­nie na jego „duchu”.

Drugi zgrzyt jaki się we mnie poja­wił to nie do końca słuszne przekonanie że MVP jest czymś co się robi tylko raz, na początku pro­jektu żeby potwier­dzić kilka głów­nych pomy­słów, a potem już można postę­po­wać dowol­nie. Oczy­wi­ście – nikt nikomu nie zabroni po fazie „MVP” przejść do ukła­da­nia rocz­nych pla­nów, ale z dru­giej strony czy stoi coś na prze­szko­dzie żeby kolejne kroki reali­zo­wać z zacho­wa­niem zało­żeń MVP? Gdy zre­ali­zu­jemy już pierw­szy mały krok, zamiast rzu­cać się do razu sprintu – sądzę że warto jed­nak powtó­rzyć pro­ces i zapla­no­wać następny mały krok. W ten spo­sób sta­jemy się mniej podatni na bezwład wyni­ka­jący ze zbyt dale­kich pla­nów, bo czę­ściej pozy­sku­jemy wie­dzę i możemy jej użyć aby dosto­so­wać swoje dalsze kroki, ale także w pewien spo­sób mini­ma­li­zu­jemy ryzyko że cze­goś nie prze­wi­dzie­li­śmy, albo że pomy­li­li­śmy się. Chciał­bym tutaj też pod­kre­ślić że roz­miar tego „małego kroku” i czas na jego reali­za­cję powi­nien być w pełni dosto­so­wany do roz­miaru i moż­li­wo­ści orga­ni­za­cji. Koniec końców idea MVP powinna słu­żyć i poma­gać, a nie blo­ko­wać czy narzu­cać. Tym nie mniej jednak jestem przekonany że rzadko pojawiają się powody ku temu, aby po MVP zmieniać drastycznie tok postępowania.

Trze­cia i ostat­nia z moich bolączek to że MVP stało się w ogóle odręb­nym podejściem, bytem, nazwą etapu w pro­jek­cie (zamiast np. „kic­koff” czy „alfa”) – a nie elementem “normalnego” działania. War­to­ści i podej­ście pro­po­no­wane przez MVP powinno moim zda­niem być ele­men­tem zdroworoz­sąd­ko­wego podej­ścia przy codzien­nej pracy z pro­duk­tem, reali­za­cją zało­żeń mani­fe­stu Zwin­nego Wytwa­rza­nia Opro­gra­mo­wa­nia. Podob­nie jak w życiu – zdrowy tryb życia nie polega na tym, że zjemy tylko zdro­wie śnia­da­nie w ponie­dzia­łek, a przez resztę tygo­dnia zja­damy co popad­nie. Ośmie­lił­bym się nawet zary­zy­ko­wać stwier­dze­nie że na pro­dukty doj­rzałe i roz­wi­nięte rów­nież prze­cież cze­kają zagro­że­nia takie jak na pro­dukty w bar­dzo wcze­snym sta­dium roz­woju. Skoro więc zagro­że­nia i szanse towa­rzy­szą roz­wo­jowi pro­duk­tów przez cały czas, to dla­czego roz­są­dek mamy zacho­wy­wać tylko na początku drogi?

Zmie­rza­jąc do kon­klu­zji – uwa­żam że warto roz­wa­żyć pomysł przy­ję­cia postu­la­tów MVP nie tylko pod kątem reali­za­cji pierw­szego etapu pro­jektu czy pro­duktu, ale włą­czyć je na stałe do swo­jego przy­bor­nika. Pierw­szym kro­kiem ku takiej prze­mia­nie moim zda­niem byłoby „zako­pa­nie” poję­cia MVP jako cze­goś odręb­nego i jed­no­ra­zo­wego, a dru­gim byłoby odświe­że­nie zna­jo­mo­ści wyżej wspo­mnia­nych zasad Mani­fe­stu Zwin­nego Wytwa­rza­nia Opro­gra­mo­wa­nia. Myślę że w ten spo­sób umoż­li­wimy sami sobie w więk­szym stop­niu wyko­rzy­sta­nie dobro­dziejstw tego podej­ścia.

Tradycyjnie jeszcze dodam tylko, że powyższe przemyślenia są jedynie wynikiem moich obserwacji i doświadczeń, więc jeśli w Twoim odczuciu MVP jako osobny etap czy odmienne podejście ma swój sens to bardzo serdecznie zapraszam do rozmowy w komentarzach.

Piona!

Link do oryginalnego postu na LinkedIn