Katuj skilla! Czyli jak pożytecznie urozmaicić sobie kawkę.




Żyjemy bez wątpienia w czasach kiedy coraz szersze kręgi zatacza wiele nowych zjawisk związanych z pracą zawodową. Jednym z nich jest moim zdaniem odchodzenie od sztywno przydzielonych obowiązków i zakresu pracy, którego można się z grubsza raz nauczyć, zdać egzamin i „mieć z głowy” – szczególnie w branży internetowej. Na przestrzeni ostatnich lat widać także, że zanikają granice gdzie kończy się już konieczna wiedza: programistyczna, analityczna, managerska, marketingowa i zaczyna coś innego. Pojawiły się też wszelakiej maści „T-shape’y” i „Pi-shape’y”. Generalnie dużo się przenika i miksuje, nazwy stanowisk stają się coraz bardziej ambiwalentne i mniej znaczące, a najpewniejszym źródłem informacji o tym co dana osoba robi w firmie jest po prostu pytanie o zakres odpowiedzialności lub cele.
Szczegóły pożądanej w każdym przypadku mieszanki umiejętności są najczęściej stymulowane potrzebami organizacji. Nie jest wszak niczym dziwnym że firmy rozwijające się nie zawsze mogą od początku pozwolić sobie na zatrudnienie dedykowanego specjalisty, ale też i często wraz ze wzrostem organizacji pojawiają się nowe możliwości do rozwoju dla osób w ramach swoich ról. Tak więc przyjmijmy proszę na potrzeby tego artykułu, że zakres potrzebnych umiejętności jednej osoby w tej samej organizacji może (i chyba nie tak rzadko się to dzieje) ulegać transformacji, nawet w ramach tego samego stanowiska.
Potencjalnych podejść do zdobywania takich nowych umiejętności „w locie” jest napewno bardzo dużo, ale też i wiele z nich jest dość „ciężkich” w swojej istocie, co może być kłopotliwe gdy mamy dużo innych spraw na głowie. Chciałbym dlatego podzielić się małą, sympatyczną (chyba 😉 ) formą doskonalenia umiejętności. Jest to zapożyczenie z dziedziny programowania, które zapożyczyło to podejście z wschodnich sztuk walk. Chodzi o trening Kata, czyli powtarzalny trening pewnych ruchów czynności. W obszarze programowania pozwala udoskonalić swój warsztat pod względem powtarzalnych czynności, uświadomić sobie swoje braki czy też wreszcie w prosty sposób wymienić się wiedzą z innymi developerami.
Swoje z kolei zapożyczenie wykorzystałem w bardzo pouczającym dla mnie momencie, gdy w ramach jednego z warsztatów dostałem zadanie napisanie tzw. „elevator pitch”, czyli zareklamować produkt nad którym pracuję w 2–3 zdaniach zawierając najważniejsze informacje takie jak: problem jaki ten produkt rozwiązuje, dla kogo produkt jest przeznaczony i jaki jest efekt działania tego produktu. Pierwsze podejścia delikatnie mówiąc nie uwodziły lekkością formy i celnością przekazu. Nie było to też w gruncie rzeczy nic nadzwyczajnego – w końcu robiłem to pierwszy raz w takiej formie. Z pomocą w tej sytuacji przyszło mi właśnie zapożyczenie praktyki code kata – na moją codzienną listę zadań na kolejny tydzień zawitało zadanie napisania 5 elevator pitch’ów. Przez kolejne dni zaczynałem swoją pracę od takiej rozgrzewki, która pozwalała rozpędzić myśli przy porannej kawce i już po trzecim dniu mogłem zauważyć że ostatnie próby są nieco bardziej gładkie od tych pierwszych.
Myślę że takie „katowanie” różnych umiejętności może być dosyć lekkim i użytecznym podejściem w przypadku gdy chcemy łagodnie przećwiczyć świeżo nabytą wiedzę. Poniżej kilka elementów, które w moim odczuciu są istotne dla powodzenia takiego eksperymentu:
- katowana czynność nie może być długim procesem myślowo/wytwórczym, więc niestety pisanie książek odpada – ale np. praktyka z pisaniem elevator pitch’ów, user stories, scenariuszami testowymi, templatką zaproszenia klienta na spotkanie, prototypowanie małego elementu interfejsu z gotowych fragmentów itd. – myślę że mogą już mieć większy sens,
- istotne jest żeby praktyka była regularna, nie koniecznie codziennie, ale znów robiąc coś raz na miesiąc chwilę poczekamy na efekty, więc nic na siłę, ale też i z werwą 🙂
- bardzo ważne jest pozwolenie sobie na błędy, pomyłki, niedoskonałą jakość – blokowanie samego siebie „bo nie jest idealnie” może mieć odwrotny skutek do zamierzonego i zamiast podnieść sprawność, zaklinujemy się na tym jednym etapie i utracimy wręcz cały dotychczasowy postęp,
- jeśli jest taka możliwość to dobrze byłoby porównać swoje wyniki z kimś jeszcze, taka wspólna praca pozwala szybciej zauważyć swoje błędy i zrozumieć co działa w danym przypadku,
- efekty tej pracy warto zachowywać sobie gdzieś na boku (np. osobny plik, arkusz, cokolwiek) żeby po czasie móc ocenić swój progres.
Kończąc przydługi już artykuł chciałbym jeszcze tylko napisać że mam nadzieję że takie 5–10–15 minutowe kata raz na kilka dni okaże się być pomocnym wytrychem do szlifowania umiejętności gdy nie ma na nic większego czasu, a głód rozwoju daje o sobie we znaki 🙂 Tradycyjnie też jeśli w inny sposób doskonalisz swoje umiejętności lub masz inne przemyślenia odnośnie “skill kata” to serdecznie zapraszam do dyskusji w komentarzach.
Pięć!