Czego potrzeba w produkcie? Wszystkiego najlepszego!




Jedną z pierwszych rzeczy których dowiedziałem się zaczynając swoją przygodę z rolą product ownera i która po dziś dzień siedzi w mojej pamięci jest główna odpowiedzialność definiowana przez Scrum Guide. Product owner ma za zadanie maksymalizować wartość płynącą z pracy wykonanej przez zespół scrumowy. W tamtych czasach wydawało mi się to przesłanie klarowne i zrozumiałe. Dopiero po przepracowaniu 3 lat w tej roli udało mi się zrozumieć na swój sposób sens tego zadania i znaleźć swoisty kompas pomocny na tej drodze.
Uczciwość wymaga aby w tym miejscu uderzyć się w pierś i przyznać do gorzkiej prawdy – że bardzo długo sądziłem że moim zadaniem jest maksymalizacja poprzez podejmowanie najlepszych decyzji. Wydawało mi się że w ogóle istnieją najlepsze rozwiązania, najlepsze decyzje czy pomysły które można zaimplementować. W gruncie rzeczy nie wiem z jakiego powodu powstało we mnie takie przekonanie. Może siła reklamy telewizyjnej lat ’90 kiedy wszystko było „naj” „max” i „plus” a nikt nie chciał być „nie super”? W każdym bądź razie faktem jest że ładnych kilka razy zastanawiałem się która z wielu dostępnych możliwości będzie najlepsza. A umówmy się – współpracując blisko z zespołem developerskim, mając w dodatku jakieś zrozumienie technologii dużo pomysłów wydaje się być „fajnych” i „w zasięgu ręki”. Niemalże klęska urodzaju. Oczywiście mam świadomość, że istnieje wiele technik priorytetyzacji pomysłów, oceny ich potencjału, zwrotu z inwestycji itd. ale myślę że większość z nich polega po prostu na zastosowaniu innego wzoru żeby sprowadzić każdy pomysł do wspólnej „waluty”. Faktycznie, dużo zagadnień się upraszcza ale jednak nadal jest to uproszczenie na zasadzie „posortujmy który pomysł przyniesie najwięcej pieniędzy”, a wierzę że nie zawsze wybór najbardziej dochodowy jest najlepszy dla produktu czy organizacji.
Bardzo chciałbym teraz przytoczyć historię o tym jak jabłko spadło mi na głowę, co poskutkowało z kolei zapaleniem żarówki nad moją głową, ale (wstyd się przyznać) nie pamiętam w którym dokładnie momencie doznałem tego momentu jasności. Tak czy siak w końcu zdałem sobie sprawę że problem nie leży w tym, jakim sposobem wybrać ale w tym że ten wybór jest niemożliwy. To znaczy niemożliwe jest wybranie jednego uniwersalnie najlepszego rozwiązania. Zamiast tego w danym momencie możemy poszukać rozwiązania najbardziej odpowiedniego do aktualnej sytuacji – tu i teraz. Wzięcie pod uwagę przede wszystkim możliwości i aktualnych potrzeb (krótko- i długo-falowych), ale także ryzyk, planów długoterminowych, szerszego kontekstu decyzji powoduje że ilość wyborów drastycznie maleje i zadanie staje się o wiele prostsze.
Poszerzenie spojrzenia na maksymalizację wartości pomogło mi także w konsekwencji zrozumieć kolejny cytat opisujący co jest istotą budowy produktów (niestety, nie pamiętam kto i kiedy to powiedział) ale brzmiał on mniej więcej tak „Rozwój produktu nie polega na wybieraniu które pomysły zrealizować, ale których nie realizować”. Dla mnie był to duży przełom, więc mam cichą nadzieję że i Tobie ta koncepcja pomoże w łatwiejszym dokonywaniu codziennych wyborów.
Na koniec tego artykułu chciałbym w krótki sposób odnieść się do tytułu tego artykułu i w jednym zdaniu zebrać jak obecnie staram się podchodzić do wyborów.
NIE MA czegoś takiego jak uniwersalnie „najlepszy” wybór – są tylko lepsze i gorsze rozwiązania w danej sytuacji.
p. s Jeżeli w inny sposób radzisz sobie z nadmiarem możliwości to gorąco zachęcam do zostawienia komentarza 🙂