5 Pereł Przywództwa – Powściągliwość [3/5]




Witaj w trzecim z serii artykułów na temat „Pereł Przywództwa”, czyli tym cechom lidera które są bardzo moim zdaniem pomocne w budowaniu zdrowej roli, a które nie zawsze są oczywiste. Linki do pozostałych części tej serii znajdziesz na końcu tego artykułu.
Powściągliwość w obliczu problemów.
Jak zapewne już zapewne domyślasz się – tematem przewodnim tego artykułu będzie powściągliwość. Zaznaczę od razu, że zdaję sobie w 100% sprawę z tego że bycie powściągliwym czy nie – zależy w gruncie rzeczy od tego jaką drogę wybierzesz jako lider. Z całą pewnością wielu liderów z powodzeniem wykorzystuje swoją ekspresję i emocje do skutecznego prowadzenia zespołu. Napewno tez istnieją zespoły, które najlepiej i najchętniej funkcjonują z takim przywództwem. Nie zmienia to jednak faktu, że na podstawie moich dotychczasowych doświadczeń jestem bardziej zwolennikiem ścieżki powściągliwej i poniżej postaram się w kilku zdaniach wyjaśnić z czego wynika moje nastawienie.
Najbardziej chyba plastyczną sytuacją, która przekonuje mnie do stawiania powściągliwości tak wysoko wśród cnót liderskich jest chyba klasyczne udzielenie „opierdzielu”. Któż z nas go nie doświadczył? Nie tylko w pracy, ale nawet w szkole czy przy innej okazji za młodych lat. Rozważmy hipotetyczną sytuację – członek zespołu popełnia błąd, o czym dowiaduje się lider. Moim zdaniem chyba najgorsze co można zrobić w takiej sytuacji to właśnie pozwolić emocjom przejąć kontrolę i opieprzyć kogoś z góry na dół, nie daj Boże jeszcze przy reszcie zespołu. Konsekwencji takiej sytuacji jest kilka i chyba żadna (no, może oprócz tego że uspokoimy nerwy) nie jest pozytywna.
Przede wszystkim płaszczyzna problemu przenosi się z warstwy merytorycznej na warstwę emocjonalną. Zarówno lider jak i członek zespołu przestają myśleć o właściwym problemie, o rozwiązaniu, minimalizacji konsekwencji, itd., a miejsce to zajmują negatywne emocje między dwojgiem ludzi. Po wtóre, choć to być może moje subiektywne odczucie – w momencie kiedy dostaję za coś naganę słowną zyskuję poczucie „rozgrzeszenia”. Przecież dostałem „pokutę” i już nie mam czym więcej się martwić, temat zamknięty – a inicjatywa co do dalszych kroków pozostaje po stronie lidera. To też nie jest moim zdaniem najlepsze rozwiązanie, bo bardziej konstruktywnie byłoby uzyskać to „rozgrzeszenie” przez naprawienie swojego błędu – dzięki czemu zyskujemy doświadczenie (fakt, mało przyjemną ścieżką ale jednak zyskujemy) a zarazem lider nie musi poświęcać swojego czasu i wysiłku na posprzątanie sytuacji. Podwójne zwycięstwo. Ostatnią konsekwencją o której wspomnę jest niestety bardzo szybka regresja jeśli chodzi o zaangażowanie czy samodzielność. Każdorazowo dając upust negatywnym emocjom powodujemy pewien krok wstecz u drugiej osoby. Zastanówmy się – czy jeśli ktoś notorycznie (nawet ze słusznego powodu) otrzymuje reprymendy będzie coraz bardziej skłonny do działania, czy będzie popadał w coraz większą bierność? Moim zdaniem jest to droga do zamknięcia się w sobie.
Osobnym, ale też wartym wspomnienia aspektem jest budowanie zaufania i relacji. W moim przekonaniu dużo mniej jest prawdopodobne że ktoś przyzna się do błędu lub problemu gdy spodziewa się nieprzyjemnej sytuacji, więc w jak najlepiej pojętym interesie lidera jest budowanie dla swojego zespołu środowiska „safe to fail” (więcej moich przemyśleń na ten temat znajdziesz w tym artykule).
Skoro już wiesz jaki negatywny wzorzec mam w myśli, pozwól że przedstawię jak wyobrażam pozytywny sposób postępowania. Przede wszystkim bez względu na to jak złą wiadomość otrzymamy w danej sytuacji, należy się starać powstrzymać emocje względem drugiej osoby. Wiem, że nie zawsze jest to możliwe ale chociażby pamięć o tym, że dobrze jest się pohamować, może pomóc przynajmniej zmniejszyć chęć obwinienia kogoś czy wyrzucenia mu czegoś nieprzyjemnego. Jako produktowiec staram się w pierwszej kolejności kierować dobrem produktu jako obiektywnym wyznacznikiem w tego typu sytuacjach. Myślę że w przypadku innych ról liderskich też można znaleźć taki punkt odniesienia. Możliwość odwołania się do takiej obiektywnej wartości pozwala już na wstępie lepiej zapanować nad emocjami – bo wiemy co jest najważniejsze i że to nie są nasze emocje.
Moim zdaniem w przypadku pojawienia się dowolnego problemu priorytetem dla lidera powinno być przede wszystkim znalezienie wyjścia z sytuacji w której się znalazł on sam, projekt, czy też zespół i oczywiście podjęcie odpowiednich działań. Dzięki takiej kolejności nie tylko pierwszej kolejności zajmujemy się tym co najważniejsze, to też napewno dużo lepszy wpływ na relację z zespołem będzie miało zaoferowanie pomocy w znalezieniu odpowiednich dalszych działań, niż dawanie upustu negatywnym emocjom. Pamiętajmy też że to lider jest koniec końców odpowiedzialny za pracę swojego zespołu, więc taki krok jest także w jego najlepszym interesie.
W następnej kolejności warto przeprowadzić krótkie post-mortem, czyli spotkanie czy też rozmowę w ramach której zostanie ustalone jakie były przyczyny błędu, czy można było temu zaradzić oraz co powinno zostać zabezpieczone na przyszłość aby dany błąd się nie powtórzył. Poza zapobieganiem problemowi na przyszłość, to właśnie na tym etapie wyciągamy najbardziej „mięsistą” wiedzę odnośnie działania zespołu czy organizacji. Dzieje się tak, bo nie jest to teoretyczny artykuł napisany przez kogoś, kto nie słyszał nawet o naszym zespole, ale realnie zdobyta wiedza na własnym podwórku, nie obarczona błędem wynikającym np. z niezrozumienia specyfiki zespołu. Warto taką wiedzę metodycznie zdobywać, dokumentować na przyszłość i dzielić się z szerszym gronem aby możliwie szeroka grupa w organizacji mogła skorzystać z tej wiedzy.
Kolejnym argumentem za powściągliwością jest dla mnie to, że zbyt silne emocje – zarówno pozytywne jak i negatywne mogą być bardzo złym doradcą. Z pewnym smutkiem, ale i uczciwością muszę przyznać że sam wielokrotnie „podpalałem się” entuzjazmem co do pewnych pomysłów czy w pewnych sytuacjach. Wydawało mi czasami się że wpadłem na najcudowniejszy pomysł dekady, albo też że znalazłem najpoważniejszy błąd stulecia, ale kilka skutecznie wymierzonych uwag ze strony zespołu sprowadzało mnie na ziemię. Dopiero wtedy byłem w stanie zauważyć że jednak dużo brakuje jeszcze do tego żeby te pomysły były takie wspaniałe. Gdyby nie ten element ’reality-check’ pewnie wiele razy bym zapędził sam siebie w kozi róg, albo marnował czas w pogoni za czymś, co wcale nie było tego warte. Dlatego też warto starać się utrzymywać z tyłu głowy taki “bezpiecznik” (czyli chłodną głowę), bo nie zawsze ktoś nas tak skutecznie „uziemi”.
Ostatni powód dla którego wierzę mocno w powściągliwość jest trochę element wewnątrz zespołowego PR’u jaki mimowolnie musi chyba prowadzić każdy lider. Nie mówię tu o elementach manipulacji czy oszukiwaniu ludzi, ale pamiętajmy że oczy zespołu w pierwszej kolejności kierują się na lidera. Oczywiście różne zespoły cechują się różnymi oczekiwaniami, ale wydaje mi się że uniwersalnie kiepskim prognostykiem dla zaufania ze strony zespołu są częste sytuacje kiedy lider w każdej problematycznej sytuacji traci głowę, popada w popłoch, albo na każdą złą wiadomość reaguje nerwami bądź agresją. W dynamicznym i zmiennym środowisku to lider najczęściej jest pierwszą linią obrony zespołu przed różnymi czynnikami zewnętrznymi i dobrze jest gdy stanowi podporę, ostoję dla swojego zespołu, a nie dodatkowy element stresowy. Dlatego też warto mieć to na uwadze i nawet jeśli jakaś informacja czy sytuacja zagrała nam silnie na emocjach – uważam że lepiej jest zachować zimną krew, emocje odłożyć “na potem” i w pierwszej kolejności zająć się tym co najważniejsze.
Na końcu chciałbym jeszcze dodać jedno przemyślenie – mianowicie czymś innym jest dla mnie wkładania i okazywanie emocji w swoją pracę a czymś innym jest pozwalanie na to by emocje wpływały na naszą obiektywną ocenę sytuacji albo powodowały negatywne skutki w zakresie morale zespołu czy utrudniały wyjście z problematycznej sytuacji. Emocje same w sobie oczywiście są potrzebne, nie tylko te pozytywne, ale moim zdaniem nie należy dopuszczać do sytuacji gdy emocje kontrolują nas.
W tym miejscu zakończę rozmyślania nad powściągliwością. Mimo że nie zawsze jest łatwo uchronić się przed wpływem emocji to zachęcam do pracy nad tym aspektem roli każdego dnia w myśl powiedzenia „dziś lepiej niż wczoraj, gorzej niż jutro”. Jeśli mój artykuł wywołał w Tobie refleksję na ten temat to zapraszam serdecznie do podzielenia się komentarzu, także tymi krytycznymi uwagami 🙂
Piona!